Co mowi Pismo

Jak możemy chodzić z Bogiem? – część II

Trzy warunki

Bóg wyjaśnia w tym fragmencie (Jer. 7), że może być ze swoim ludem wtedy i tylko wtedy, gdy poprawią oni swoje postępowanie i swoje czyny. Jest to warunek numer jeden, którego znaczenie wyjaśnia: „jeżeli uczciwie stosować będziecie prawo między ludźmi(Jer. 7,5).

Pomyśl jakie zwykle wydajemy sądy w spornej sytuacji. Wyobraź sobie, że nasz przyjaciel X spotyka nas i zaczyna narzekać, jak mocno został zraniony przez naszego wspólnego znajomego o imieniu Y. Następnie instynktownie stajemy po stronie X i staramy się go pocieszyć – to znaczy nieumyślnie akceptujemy oskarżenia, które padają na Y. Czy jest ktoś, kto zadaje X w takiej sytuacji pytania: Czy zrobiłeś coś złego? Jaka jest twoja w tym rola? I czy jest wśród nas ktoś, kto uczciwie rozważa sprawę i udaje się też do Y, aby poznać jego opinię? Właściwie nie ma takich przykładów.

Więc co tak naprawdę się dzieje, jeśli słuchamy tylko naszego przyjaciela, który przyszedł do nas? Ponieważ poznaliśmy tylko jedną stronę, nie widzimy prawdy, ale zniekształcony obraz Y. A ponieważ na tej podstawie oceniamy, faktycznie wzmacniamy naszego przyjaciela w usprawiedliwianiu się, a Y jest przedmiotem częściowo lub całkowicie bezpodstawnych plotek. Takie procesy powodują nieufność w naszych relacjach międzyludzkich.

Wynika to z tego, że opinia innych o nas jest dla nas ważniejsza niż sama prawda. Trzymamy stronę X, ponieważ boimy się konfrontacji i zetknięcia z prawdą. Nie idziemy do Y tylko dlatego, że jesteśmy leniwi. Czyniąc tak jednak, odkładamy na bok samą prawdę i dajemy miejsce grzechowi. Czy nie jesteśmy zdumieni, że ciepło jest ledwo wyczuwalne w naszych kościołach i życiu osobistym?

Ale jeśli nie nauczymy się pokutować za grzechy i wywyższać prawdy, nigdy nie będziemy w stanie spełnić drugiego warunku, który brzmi: „jeżeli obcego przybysza, sieroty i wdowy nie będziecie uciskać i krwi niewinnej przelewać”. O czym tu jest mowa? Jeśli zastanowimy się nad tym dokładniej, nie jest to nic innego jak pragnienie miłosierdzia.

Kiedy ktoś wchodzi do kościoła, jak bardzo pragniemy go poznać?

Czy zwracamy się do Niego od razu z aktywną miłością, czy też patrzymy z podejrzliwością, na przykład z powodu jego wyglądu? Być może jeszcze o tym nie myśleliśmy, ale surowe przyjmowanie naszych gości jest jak przelanie niewinnej krwi, bo skoro ktoś przekroczył próg kościoła, znaczy, że tęskni za czymś lepszym niż to, co ma do zaoferowania świat. Dlatego przychodzi. Jeśli jednak otrzymuje tę samą bezwzględną obojętność, jakiej doświadcza w świecie, czym się różnimy?

Być może niektórzy z nas zastanawiali się, dlaczego ten warunek sprawiedliwości jest ważniejszy od miłosierdzia. Ze Słowa Bożego możemy zrozumieć, że tylko ten, kto jest sprawiedliwy, może być miłosierny. Być sprawiedliwym oznacza, że ​​nie przymykam oczu na grzechy, gdyż największą niesprawiedliwością jest sam grzech! A jeśli toleruję grzech we własnym życiu, oznacza to również, że nie odczuwam potrzeby łaski. W końcu, jeśli mogę żyć szczęśliwie z grzesznymi nawykami po co mi łaska? A może łaska jedna z grzechem i zbawia z nim? To zdanie jest oczywiście błędną logiką. Jeśli z drugiej strony nie odczuwam potrzeby łaski, nie mogę okazać miłosierdzia drugiej osobie z powodu usprawiedliwienia dla siebie. To jest duchowa prawidłowość.

Dobrze ilustruje to przypowieść o słudze-dłużniku: sługa nie rozumiał bowiem do końca, ile wynosił jego dług. Gdyby był tego świadomy, nie powiedziałby: „Panie! Okaż mi cierpliwość, a oddam ci wszystko” (Mat. 18,26). Przy dzisiejszym kursie wymiany, liczonym w złocie, dziesięć tysięcy talentów odpowiada prawdopodobnie ok. 30 000 000 000 zł – jest to dług sługi z tej przypowieści. Dług z przypowieści ilustruje nasz dług za grzech. Jeśli nie staniemy w obliczu niemożności zapłaty za nasz grzech, nie będziemy w stanie docenić Bożego przebaczenia i Jego łaski. Nadużywamy ich do maksimum, jak wyraźnie wskazuje Izajasz 26.10: „Gdy bezbożny doznaje łaski, nie uczy się sprawiedliwości; w ziemi praworządnej postępuje przewrotnie i nie baczy na dostojność Pana”. Ten stan tworzy samousprawiedliwienie. Dlatego też sługa dłużnika nie mógł przebaczyć swemu słudze, dlatego też nie możemy być miłosierni dla innych.

Trzecim i ostatnim warunkiem jest pragnienie pokory: „ani też chodzić za cudzymi bogami na własną zgubę”. Musimy zadać sobie pytanie, czy akceptujemy Boga jako najwyższego Pana naszego życia i czy chcemy żyć życiem, które Jemu się podoba, kształtując nasze życie zgodnie z Jego wskazówkami czy raczej z naszymi własnymi starając się podążać za Nim tak, jak nam się podoba. Doskonale wiemy, że wszystko może być obcym bogiem, czyli bożkiem, do którego bardziej lgniemy niż do Boga i Jego Słowa. Muzyka, moda, apetyt lub po prostu opinie innych, moglibyśmy tutaj wymieniać i wymieniać. Jest o wiele więcej tego, o czym warto by wspomnieć, ale każdy sam musi to przebadać. Nie musimy nawet myśleć o wielkich rzeczach, ale to w małych, prawie nieistotnych zdarzeniach w życiu zarysowuje się, kim są nasi idole. Kiedy słyszymy wezwanie Boga, czy to przez nasze sumienie, czy przez inną osobę, ale nie jesteśmy posłuszni temu pragnieniu, możemy wiedzieć, że mamy do czynienia z bożkiem. Jeśli już zdaliśmy sobie sprawę, że nie powinniśmy na przykład codziennie spędzać godzin przed Facebookiem i nie uważamy tego za dobre, ale jednak kontynuujemy, wtedy jest to już bałwochwalstwem.

Sprawiedliwość, miłosierdzie, pokora. Te trzy warunki chodzenia z Bogiem zostały nam objawione przez Boga. To niesamowite, jak spójne jest to z innymi stwierdzeniami Pisma. Na przykład werset 8 z 6 rozdziału Księgi Micheasza mówi: „Oznajmiono ci, człowiecze, co jest dobre i czego Pan żąda od ciebie: tylko, abyś wypełniał prawo, okazywał miłość bratnią i w pokorze obcował ze swoim Bogiem”.

Członkostwo w kościele, organizacja kościelna czy charakter?

Zacytowany fragment Jeremiasza, po wyszczególnieniu trzech warunków, kończy się następująco: „wtedy sprawię, że będziecie mieszkać na tym miejscu, w ziemi, którą dałem waszym ojcom, od wieków na wieki” (Jer. 7,7).

Nie zaszkodzi więc uświadomić sobie, że nie należy pokładać zaufania w organizacji kościelnej, ani w tym, że jestem członkami kościoła – nie wypowiadam się przeciwko organizacji, ponieważ jest ona potrzebna. Jednak chciałbym zwrócić uwagę na często nieświadome duchowe zachowanie, przez które rzucamy się w fałszywe poczucie bezpieczeństwa, ufając kościołowi, a nie osobistej, żywej społeczności z Bogiem. Oczywiście zadowalanie się poczuciem bezpieczeństwa na bazie przynależności do kościoła jest o wiele łatwiejsze, niż odpowiedź na prawdziwe pragnienie Boga. To pierwsze nie wymaga od nas zmiany w drugim jesteśmy oceniani i prowadzeni do zmiany.

Bóg jednak otwarcie oświadcza, że ​​to nie piękne budynki, rozległe organizacje, liczebność kościoła, spektakularne działania, znaki i cuda zapewniają przynależność do Jego ludu, ale cechy charakteru Chrystusa, wywalczone w żarliwych modlitwach, w których trwamy w naszych sekretnych pokojach. Te cechy są jedynymi warunkami, dzięki którym zyskujemy przychylność Bożą! Pan pragnie pielęgnować w nas szlachetny charakter, by mógł z nami mieszkać. Czy i my tego chcemy? Czy o to prosimy?

Na podstawie artykułu Sándora Nagy z serwisu www.utjelzo.hu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *