Co mowi Pismo

Jak możemy chodzić z Bogiem? – Część I

Są takie chwile w życiu każdego wierzącego, kiedy w jakiejś formie wyraża myśl: „Chcę nie tylko czasem doświadczyć obecności Boga w moim życiu, ale chcę z Nim chodzić. Chcę z Nim żyć cały czas”. Kiedy ktoś wyrazi takie myśli, pojawiają się inne pytania: „Jak to może się stać? Czy Bóg kocha nas bezwarunkowo? Czy warunkuje czymś zamieszkanie wśród nas?”.

To są uzasadnione pytania. A wierzący może znaleźć na nie odpowiedź tylko w Biblii.

Co to znaczy chodzić z Bogiem? 

Musimy na to pytanie odpowiedzieć . Jeśli przyjmiemy, że Bóg jest zawsze inicjatorem naszej z Nim relacji (jak to jest pokazane w przypowieści o zagubionej drachmie i zagubionej owcy), możemy krótko odpowiedzieć: Chodzenie z Bogiem oznacza odpowiadanie na Jego poszukiwania, powołanie i wpuszczanie Go do mojego życia, by On go kontrolował.

Na początku dzieje się to tylko przez chwilę, ponieważ nasza grzeszna natura jest przeciwna obecności Boga. Jednak im bardziej Go poznajemy, tym bardziej pragniemy nadal z Nim być. Chrzest nie jest końcem tego procesu, jak wielu ludzi myśli, ale zaledwie początkiem. W takim związku strony dokładają wszelkich starań do zapewnienia sprawnej współpracy.

Jest również zgodne z prawem, że jeśli z jakiegoś powodu ten związek zostanie zerwany, obie strony nie będą mogły kontynuować wspólnej drogi. Pozostaje więc pytanie, w jaki sposób może zostać zerwane przymierze między Bogiem a człowiekiem. Czy ono w ogóle może się rozpaść?

Czy Bóg może zerwać przymierze ze swoim ludem?

Żydzi bardzo szybko złamali przymierze, które zawarli z Bogiem na górze Synaj. Gdy tylko przymierze zaczęło obowiązywać, lud Izraela zaczął oddawać cześć cielcu odlanemu ze złota, zamiast żywemu Bogu.

Niewielu o tym wie, a wielu nie chce nawet mówić o tym, że Bóg może w każdej chwili odrzucić swój lud, zerwać z nim przymierze, jak to miało miejsce w tej scenie. Słowo świadczy o tym w ten sposób: Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: Zejdź na dół, gdyż sprzeniewierzył się lud twój, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej” (II Mojż. 32,7) . Bóg nie nazywa tutaj Izraelitów swoim ludem, ale ludem Mojżesza „twój lud” . Zaraz potem mówi Mojżeszowi, że chce ich zniszczyć, a Mojżesza uczynić wielkim narodem.

Już ta scena powinna nas ostrzec, abyśmy nie wpadali w fałszywe poczucie bezpieczeństwa: branie udziału w nabożeństwach nie oznacza jeszcze automatycznego wejścia do Nieba. Jednak nie wyobrażajmy sobie ani nie przedstawiajmy Boga w takim świetle, że jest On tylko surową stroną tego przymierza i tylko czeka, by – kiedy człowiek nie spełni warunków – zerwać przymierze.

W rzeczywistości Bóg pragnie, abyśmy z Nim chodzili, ukazuje na wszystkie warunki przymierza, a nawet daje nam siłę, aby je wypełnić. Jest więc sprawiedliwy i łaskawy.

Niepopularny pomysł

Po złamaniu przymierza przez lud, Mojżesz zaczyna się modlić za nich modlitwą wstawienniczą. Zanim Bóg potwierdził swoje przymierze z Żydami, z duszy Mojżesza wypłynęły słowa poszukiwania pewności: „Po czym bowiem można poznać, że znalazłem łaskę w oczach twoich, ja i lud twój, jak nie po tym, że Ty pójdziesz z nami, bo wtedy będziemy wyróżnieni, ja i lud twój, spośród wszystkich ludów, które są na powierzchni ziemi” (II Mojż. 33,16).

Z prośby Mojżesza możemy zrozumieć jedną bardzo ważną rzecz: istnieje sposób, w jaki nie możemy znaleźć Bożej przychylności. To niepopularna idea w dzisiejszym chrześcijańskim świecie, w którym jednym z głównych ludzkich aspiracji jest kształtowanie Boga na swój własny obraz. Chcą stworzyć dla siebie boga, który wykona ich pomysły i spełni ich pragnienia.

Jednym z przykładów jest to, że wielu przesadnie podkreśla łaskę, aby nie musieć się zmieniać. „Łaska Chrystusa jest tak wielka, że ​​zbawia mnie razem z moimi grzechami. Jestem wolny od wszystkiego. Nie muszę się zmieniać. Jestem do przyjęcia takim, jakim jestem ”. Wielu tak właśnie głośno krzyczy, a niektórzy po prostu myślą tak po cichu, wewnętrznie. W ten sposób chrześcijaństwo naszych czasów przedstawia usprawiedliwienie grzechu, nie chcąc jednocześnie przyznać, że Bóg uczynił unikanie grzechu warunkiem prawdziwej, ciągłej więzi ze swoim ludem.

Zanim przeanalizujemy pewne świadectwo Pisma Świętego, które ujawnia te pragnienia, musimy zdjąć zasłonę z wielkiego kłamstwa szatana, którym próbuje przekonać wielu i to nie bez sukcesów.

Niebezpieczeństwo fałszywego poczucia bezpieczeństwa

Otwarcie lub w głębi serca większość z nas myśli: „Jestem w dobrym miejscu, ponieważ tutaj jest prawdziwy kościół Boży”. Szczególnie dotyka to nas, adwentystów, ponieważ jednym z kamieni węgielnych naszej tożsamości jest postrzeganie siebie jako Bożej resztki czasów ostatecznych.

To prawda, ale czy samo członkostwo w kościele wystarczy, aby Boża obecność była nadal obecna w naszym życiu? Jeśli tak myślimy, czy nie popadamy w ten sam błąd w który wpadli Żydzi? Czy członkostwo kościelne jest prawdziwym znakiem przynależności do ludu Bożego i jeśli jesteśmy członkami kościoła, czy fakt ten może nas uspokoić?

Pismo nigdzie tego nie potwierdza. Ponadto Biblia ostrzega przed wpadaniem w fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Chociaż Bóg zawsze miał i zawsze będzie miał lud, warunki przynależności do niego są zupełnie inne od tego, co myślą masy chrześcijan w tym i adwentystów.

Nie zapominajmy o ostrzegawczych słowach Jezusa, który chciał zdemaskować właśnie takie idee: „W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie” (Mat. 7,22-23).

Wielkie kłamstwo

Zacytowane słowa Jezusa pokazują, że nie wystarczy odwoływać się do imienia Boga ani czynić w imię Boga wielkich rzeczy, być może nawet dobrych uczynków. Będzie bowiem wielu, którzy stracą życie wieczne żyjąc w takim właśnie przekonaniu.

Prawdopodobnie prorok Jeremiasz rzuca najostrzejsze światło na to, kiedy można ustanowić prawdziwą więź i społeczność między Bogiem a Jego ludem. „Słowo, które doszło Jeremiasza od Pana: Stań w bramie domu Pana i zwiastuj tam to słowo i mów: Słuchajcie słowa Pana, wy wszyscy z Judy, którzy wchodzicie do tych bram, aby oddawać Panu pokłon. Tak mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela: Poprawcie swoje drogi i czyny swoje, a sprawię, że mieszkać będziecie na tym miejscu! Nie polegajcie na słowach zwodniczych, gdy mówią: Świątynia Pańska, świątynia Pańska, świątynia Pańska to jest! Lecz jeżeli szczerze poprawicie swoje drogi i swoje czyny, jeżeli uczciwie stosować będziecie prawo między ludźmi, jeżeli obcego przybysza, sieroty i wdowy nie będziecie uciskać i krwi niewinnej przelewać na tym miejscu ani też chodzić za cudzymi bogami na własną zgubę, wtedy sprawię, że będziecie mieszkać na tym miejscu, w ziemi, którą dałem waszym ojcom, od wieków na wieki” (Jer. 7,1-7).

Ten fragment, jak każdy fragment w Biblii, dotyczy nie tylko tego wieku, ale ludzi żyjących w każdym wieku. Najpierw zobaczmy, do kogo Bóg tutaj się zwraca! W wersecie 2. czytamy, że Jeremiasz musiał stanąć „w bramie domu Pańskiego” i rozmawiać z ludźmi tam przebywającymi. Oznacza to, że wezwanie skierowane jest do ludzi, którzy znają Boga i chodzą do kościoła.

Staje się to jeszcze wyraźniejsze, gdy Pismo mówi: „Słuchajcie słowa Pana, wy wszyscy z Judy, którzy wchodzicie do tych bram, aby oddawać Panu pokłon„. Jest więc jasne, że dobry Bóg kieruje swoje słowa do wierzących w każdym wieku. Bardzo wymowne jest również to, że Jeremiasz nie miał przekazywać poselstwa wewnątrz świątyni, ale w bramie. Jakby chciał nam powiedzieć: „Zanim wejdziesz do domu Bożego, zastanów się co tam zrobisz, kogo tam spotkasz!”. Jak często o tym pamiętamy? Czy chodzimy do kościoła z przyzwyczajenia, czy po prostu dobrze się bawimy? Może też mamy tę nadzieję, że jeśli będziemy tam w sobotę, to już jesteśmy we właściwym miejscu?

Werset 4. wyraża jedno z największych nieporozumień wśród Żydów, które i dziś jest jednym z największych nieporozumień. „Nie polegajcie na słowach zwodniczych, gdy mówią: Świątynia Pańska, świątynia Pańska, świątynia Pańska to jest!”. Nawet w dzisiejszym świecie chrześcijańskim jest głośno od tego kłamstwa. To tak jakby określenie „chrześcijański” miało moc zbawczą. To tak, jakby sama obecność słowa „adwentysta” w nazwie Kościoła – w naszym przypadku – było gwarancją naszego życia wiecznego.

Nie jest to nowy sposób myślenia. Jezus wskazuje na to również w Ewangelii Mateusza 12,6: „Ale mówię wam, że tutaj jest coś większego niż świątynia”. Żydzi nie pokładali ufności w Bogu, ale w obrzędach i ceremoniach religijnych. Świątynia i służba świątynna były uważane za większe i ważniejsze niż cokolwiek innego – nawet niż sam Jezus Chrystus, którego nawet nie rozpoznali.

W wersecie 14. jest to jeszcze wyraźniejsze: „uczynię domowi temu, który jest nazwany moim imieniem i na którym polegacie, oraz miejscu, które dałem wam i waszym ojcom, to, co uczyniłem z Sylo” (Jer. 7,14). Podobnie wielu dzisiaj pokłada ufność w kościele, w nazwie związanej z Bogiem. Jednak nie jest jasne, czy Bóg w tym kościele może naprawdę mieszkać.

W następnym artykule przyjrzymy się trzem warunkom niezbędnym do chodzenia z Bogiem, by było to zgodne ze Słowem.

Jak możemy chodzić z Bogiem? – część II

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *