Co mowi PismoLatestNews

Stał się jedno z nami, tak jak jest jedno z Bogiem

„Ale teraz wy, którzy niegdyś byliście dalecy, staliście się w Chrystusie Jezusie bliscy przez krew Chrystusową. Albowiem On jest pokojem naszym, On sprawił, że z dwojga jedność powstała, i zburzył w ciele swoim stojącą pośrodku przegrodę z muru nieprzyjaźni, (…) aby czyniąc pokój, stworzyć w sobie samym z dwóch jednego nowego człowieka” (Ef. 2,13-15).
Dokonał On tego, czyniąc pokój. Pokój mógł zostać zaprowadzony jedynie przy pomocy takich środków. A tego wszystkiego dokonał On „w sobie”. Uczynił pokój, aby „pojednać obydwóch [Żyda i poganina] z Bogiem w jednym ciele przez krzyż, zniweczywszy na nim nieprzyjaźń”. Tekst mówi „zniweczywszy”, a w kontekście czytamy jak – „w sobie”, „i przyszedłszy, zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i pokój tym, którzy są blisko. Albowiem przez niego mamy dostęp do Ojca, jedni i drudzy w jednym Duchu”.
Przypomnę pokrótce jeszcze raz, jak uczyniłem to wczoraj, że to rozdzielenie, nieprzyjaźń między Żydem i poganinem jest tutaj przedmiotem rozważań. Prawdą jest, że rozważa się tu zniszczenie tego rozdzielenia i nieprzyjaźni, jak również środki, które zostały powzięte, a także samo zniszczenie. Jednak, jak wspomnieliśmy wczoraj, Chrystus nie poświęcał czasu na samo godzenie Żyda i poganina między nimi dwoma. Nie starał się ich doprowadzić do zgody przez odrzucenie różnic, rozpoczęcie nowego rozdziału w dziejach, starania zmierzające do poprawy postępowania, zapomnienie przeszłości i rzucenie w niepamięć krzywd. Nie poświęcił na to nawet dwóch minut, a nawet gdyby pracował nad tym dziesięć tysięcy lat, nie przyniosłoby to trwałego skutku, gdyż ten podział, ta nieprzyjaźń między nimi była jedynie skutkiem, owocem nieprzyjaźni między nimi a Bogiem.
Dlatego aby skutecznie usunąć całe zło i jego owoc, a mianowicie nieprzyjaźń między nimi, Pan zniszczył korzeń całego problemu, usuwając nieprzyjaźń między nimi a Bogiem. Uczyniwszy to, „przyszedłszy, zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i pokój tym, którzy są blisko”.
Trzynasty werset: Dlatego „teraz wy, którzy niegdyś byliście dalecy, staliście się bliscy przez krew Chrystusową. Albowiem On jest pokojem naszym, On sprawił, że z dwojga jedność powstała”. To prawda, że zjednoczył On Żydów i pogan, ale najpierw dokonał innego zjednoczenia – aby zarówno Żydzi, jak i poganie, mogli być jedno – zanim mogli się stać jedno. Dlatego „dwoje” w tym wersecie, z których powstała jedność, to nie „jedni i drudzy” z wersetu 18. W wersie 13 dwoje to Bógczłowiek, odłączony od Boga, tak blisko, jak daleko.
Dlatego, po pierwsze, naszym pokojem jest Ten, który pojednał Boga i człowieka, burząc mur między Bogiem a człowiekiem, usuwając w swoim ciele nieprzyjaźń – mianowicie nieprzyjaźń człowieka do Boga, nie poddającą się prawu Bożemu, niezdolną do tego. Uczynił to, aby w sobie DWOJE uczynić JEDNYM nowym człowiekiem i tak zaprowadzić pokój.
Nowy człowiek nie został uczyniony z dwóch ludzi, którzy nie zgadzali się ze sobą, ale z Bogaczłowieka. Na początku człowiek został stworzony „na obraz Boga”. Oznacza to znacznie więcej niż zewnętrzne podobieństwo do Boga. Ktoś, kto patrzył na człowieka, natychmiast kojarzył go z Bogiem. Człowiek był podobny do Boga, a podobieństwo to było sugestywne i oczywiste dla wszystkich. Bógczłowiek byli jedno. I pozostaliby jednością, gdyby człowiek nie usłuchał szatana i nie przyjął jego sposobu myślenia, którego sednem jest wrogość wobec Boga. Ten sposób myślenia, nacechowany wrogością wobec Boga, sprawił, że człowiek odłączył się od Boga. Teraz są dwoje, a nie jedno. Do człowieka odłączonego od Boga, pogrążonego w grzechu, Bóg nie może przyjść wprost, gdyż człowiek zginąłby w chwale Jego obecności. Dla grzechu „Bóg nasz jest ogniem trawiącym”, tak więc gdyby Bóg spotkał się z człowiekiem wprost, wówczas człowiek musiałby niechybnie zginąć.
Grzeszny człowiek nie może spotkać się z Bogiem bezpośrednio i przetrwać. Czytamy o tym w Obj. 6,13-17. Przyjdzie ten wielki dzień, kiedy niebo zostanie zwinięte jak zwój księgi, a oblicze Boga ukaże się bezbożnym na ziemi. Wtedy „wszyscy królowie ziemi i możnowładcy, i wodzowie, i bogacze, i mocarze, i wszyscy niewolnicy, i wolni ukryli się w jaskiniach i w skałach górskich, i mówili do gór i skał: Padnijcie na nas i zakryjcie nas przed obliczem tego, który siedzi na tronie, i przed gniewem Baranka, albowiem nastał ów wielki dzień ich gniewu, i któż się może ostać?” Grzeszny człowiek, mając spotkać się twarzą w twarz z Bogiem, wolałby raczej zginąć przywalony lawiną, niż ujrzeć nieosłoniętą chwałę Bożą.
Dlatego aby Bóg mógł dotrzeć do człowieka i pojednać się z nim, aby mógł się objawić człowiekowi i aby człowiek mógł wrócić do przeznaczenia, do jakiego Bóg go stworzył, Jezus wydał siebie, a Bóg objawił się w Nim w taki sposób, iż Jego chwała była przysłonięta ludzkim ciałem, a więc grzeszni ludzie mogli patrzeć na Niego i żyć. W Chrystusie człowiek może spotkać się z Bogiem i żyć, gdyż w Chrystusie chwała Boża jest tak przysłonięta, tak przystosowana, iż grzeszny człowiek nie musi zginąć w jej obecności. Pełnia Boga jest w Chrystusie „gdyż w nim mieszka cieleśnie cała pełnia boskości”. Kiedy Jezus przyszedł, by ponownie przywieść człowieka do Boga, przysłonił tę jasną, pożerającą chwałę, tak więc teraz ludzie mogą patrzeć na Boga takiego, jakim jest w całej chwale w Jezusie Chrystusie i żyć. Natomiast poza Chrystusem, bezpośrednio, samodzielnie, żaden człowiek nie może ujrzeć Boga i przeżyć. W Chrystusie, dzięki Niemu, żaden człowiek nie może ujrzeć Boga i nie żyć. W Chrystusie ujrzeć Boga znaczy żyć, bo w Nim jest życie, a życie jest światłością ludzi. W ten sposób Bóg i człowiek zostali rozdzieleni przez nieprzyjaźń, ale Chrystus wszedł między nich i w Nim człowiek i Bóg spotkali się i zjednoczyli, bo kiedy Bóg i człowiek spotkali się w Chrystusie, wówczas tych „dwoje” stało się jedno, tworząc nowego człowieka. Jedynie tak mógł zostać zaprowadzony pokój. Skoro więc w Chrystusie Bóg i człowiek stają się jedno, wynika z tego, że Chrystus jest po-jedna-niem między Bogiem i człowiekiem. P-o—j-e-d-n-a—n-i-e, po-jedna-nie – uczynienie jednością. Połączenie tych elementów daje pojednanie. Pan Jezus wydał siebie, aby w sobie zburzyć mur nieprzyjaźni i w sobie uczynić z dwóch – Boga i człowieka – jednego nowego człowieka, i w ten sposób zaprowadzić pokój.
Dochodzimy teraz do „jednych i drugich” z wersetu 18.: „Przez niego mamy dostęp do Ojca, jedni i drudzy [Żydzi i poganie]” w jednym ciele. W jakim ciele Chrystus pojednał „jednych i drugich” z Bogiem? W swoim ciele, oczywiście – w ciele, w którym dokonał pojednania. „W jednym ciele przez krzyż, zniweczywszy na nim nieprzyjaźń; i przyszedłszy, zwiastował pokój wam, którzyście daleko [poganom], i pokój tym, którzy są blisko [Żydom]”.
Żydzi byli blisko „ze względu na ojców”. Sami w sobie, na podstawie własnych dokonań, Żydzi byli tak samo odłączeni od Boga i tak samo dalecy jak poganie. Jednak Bóg powierzył ich ojcom obietnice, a także otoczył ich miłością ze względu na ich ojców. Mieli więc przewagę, gdyż do nich należały „przybrane synostwo i chwała, przymierza i nadanie Prawa, pełnienie służby Bożej i obietnice”. W tym sensie i z tej przyczyny byli bliscy. On zaś zwiastował pokój tym, którzy są blisko, gdyż potrzebowali oni, by zwiastowano im pokój.
Tak więc „przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu mamy przystęp do Ojca”.
Teraz przyjrzyjmy się bliżej stwierdzeniu, iż nieprzyjaźń została unicestwiona w Nim.
„Zburzył w ciele swoim stojącą pośrodku przegrodę z muru nieprzyjaźni”, zniszczył nieprzyjaźń w sobie. W sobie między dwojgiem, czyniąc pokój. Tego wszystkiego dokonał w sobie. Nikt nie może dostąpić dobrodziejstwa tego dokonania inaczej, jak tylko w Nim. Jeśli są tutaj tacy, którym wydaje się to niezrozumiałe i chcieliby powiedzieć: „Nie pojmuję tego w ten sposób”, i próbować spojrzeć na to, jakby było to coś, co mogą posiąść inaczej, to mówię im: Nigdy nie posiądziecie tego w inny sposób. Nie ma takiej możliwości. To jest wyłącznie w Nim, nigdy poza Nim. Tylko w Nim można to poznać, nigdy poza Nim. Poddajcie się Mu, podporządkujcie się Mu, zatopcie się w Nim, a wtedy wszystko stanie się dla was jasne. Tylko w Nim jest to możliwe; tylko w Nim można to poznać. Teraz będziemy studiować, jak zostało to dokonane w Nim. A wiedząc to, będziemy wiedzieć, jak dokonuje się to dla każdego z nas w Nim.
Przede wszystkim chciałbym zwrócić uwagę na wyrażenie „w Nim”. To wyrażenie nie jest używane w Piśmie Świętym, ani ja nie używam go w takim sensie, jakoby cokolwiek miało być w Nim tak, jak w jakimś magazynie, do którego możemy się udać, by sięgnąć po to, czego potrzebujemy, a następnie odnieść to do siebie. Nie, nie, nie! Nie tak to jest. Nigdy nie należy tego pojmować w taki sposób. Nie jest to w Nim jak w magazynie, do którego przychodzimy i bierzemy coś, stosujemy i mówimy: „Teraz już to mam”.
Nie, to jest w Nim, a my musimy znaleźć się w Nim, aby to posiąść. Mamy zatopić się w Nim. Nasze ego ma się zagubić w Nim. Wtedy będziemy należeć do Niego. To jest tylko w Nim. Znajdujemy to tylko w Nim. A kiedy znajdujemy to w Nim, to tylko dlatego, że sami zostaliśmy ogarnięci przez Niego. Nigdy nie powinniśmy myśleć, że możemy przyjść do Niego, zabrać coś od Niego, a potem używać tego, jak chcemy. Dlatego kiedy Pismo Święte używa terminu „w nim”, oznacza to w Nim zawsze i dla wszystkich. Wszystko jest w Nim, a my otrzymujemy to, kiedy sami jesteśmy w Nim.
Wielu ludzi popełnia tutaj błąd. Mówią: „O tak, wierzę w Niego. Wiem, że to, czego potrzebuję, jest w Nim i biorę to od Niego”. Zakładają, że biorą coś od Niego, a potem sami to stosują. Szybko dochodzą do satysfakcjonującego wniosku, iż oni są sprawiedliwi, oni są święci, a w swojej samoocenie zachodzą tak daleko, iż uznają za bezsporny fakt to, że oni są doskonali i po prostu nie mogą zgrzeszyć, a nawet są ponad pokusą. Taki pogląd prowadzi do takich wniosków, gdyż uczy polegania na tym, co jest poza Nim. A skoro jest to poza Nim, to znaczy, że oni to czynią.
Jednak powinno być inaczej, bez wywyższania siebie, nie poza Chrystusem. „Beze mnie”, to znaczy, poza Nim, „nic uczynić nie możecie”, bo sami jesteście niczym. To, co się liczy, jest w Nim, i tylko w Nim. Jedynie kiedy my jesteśmy w Nim, możemy to mieć, korzystać z tego. Pismo Święte przedstawia to jasno. Przedstawiam obszernie to wyjaśnienie, abyśmy w dalszym studium tego, co zostało dokonane w Nim i co zostało dane w Nim, mogli uniknąć myślenia, że mamy to znaleźć w Nim i zabrać sobie. Nie, mamy raczej przyjść do niego po to, tam, gdzie to jest, a kiedy przychodzimy do niego, mamy znaleźć się w Nim przez wiarę i Ducha Bożego, i „znaleźć się w nim” (Filip. 3,9).
Sięgnijmy teraz do Listu do Hebrajczyków i przestudiujmy dwa pierwsze rozdziały do końca tej lekcji. Pytanie brzmi: Jak Chrystus zburzył tę nieprzyjaźń „w ciele”, „w Nim”. Najpierw przedstawię argumenty zawarte w obu rozdziałach, abyśmy mogli ogarnąć je w tym krótkim czasie, jaki nam pozostał.
W tych dwóch rozdziałach przewodnią myślą jest różnica między Chrystusem a aniołami. Nie twierdzę, że jest to jedyny wątek tych dwóch rozdziałów, ale jest to myśl wybijająca się ponad inne.
W rozdziale pierwszym i do wersetu piątego w rozdziale drugim jest zawarte pierwsze porównanie, zaś od piątego wersetu do końca drugiego rozdziału – drugie porównanie.
W rozdziale pierwszym i do wersetu piątego w rozdziale drugim zawarte jest porównanie Chrystusa i aniołów, w którym Chrystus jest przedstawiony jako daleko wyższy od aniołów, jak Bóg, ponieważ On jest Bogiem. W rozdziale drugim, od wersetu piątego, zawarte jest porównanie Chrystusa z aniołami, w którym Chrystus jest przedstawiony jako daleko niższy od aniołów, jako człowiek, ponieważ Chrystus stał się człowiekiem.
Taki jest plan tych dwóch rozdziałów. Taki też jest plan studium. Przeczytajmy pierwszy fragment.
„Wielokrotnie i wieloma sposobami przemawiał Bóg dawnymi czasy do ojców przez proroków; ostatnio, u kresu tych dni, przemówił do nas przez Syna, którego ustanowił dziedzicem wszechrzeczy, przez którego także wszechświat stworzył. On, który jest odblaskiem chwały i odbiciem jego istoty i podtrzymuje wszystko słowem swojej mocy” Hebr. 1,1-3.
Oznacza to, że nie tylko Jego słowo ma moc, ale że On podtrzymuje wszystko swoim potężnym słowem. Zatrzymajmy się przez chwilę nad tym stwierdzeniem. Jak wiele rzeczy jest podtrzymywanych przez Jego słowo? Wszystko. Świat? Tak. Słońce? Tak. Wszystkie gwiazdy na niebie? Tak. Czy słowo, które je stworzyło, nadal je podtrzymuje? Tak. Czy nas można zaliczyć do tego „wszystkiego”? Zapewne tak. Czy On podtrzymuje was słowem swojej mocy? To jest jedyny sposób, w jaki On podtrzymuje cokolwiek.
Czy kiedykolwiek w waszym życiu budziliście się z niepokojem patrząc w słońce i zastanawiając się, czy czasami nie spadnie ze swojego miejsca w południe albo pod wieczór? O nie! A czy niepokoiliście się kiedyś rankiem, że wy jako chrześcijanie upadniecie i opuścicie swoje miejsce, zanim słońce zajdzie? Wiecie, że tak. Dlaczego tak samo nie obawialiście się, że słońce spadnie ze swojego miejsca przed zachodem, jak obawialiście się, że wy upadniecie? Oczywiście, nikt nie zastanawia się, dlaczego słońce nie spada. Ono zawsze jest na swoim miejscu i tam pozostanie.
Jednak chrześcijanin może zupełnie serio zadać pytanie: Dlaczego słońce nie spada ze swojego miejsca? Odpowiedź brzmi: „Słowo mocy” Jezusa Chrystusa podtrzymuje słońce i sprawia, że biegnie ono swoim torem w przestrzeni. Ta sama moc ma podtrzymywać tego, który wierzy w Jezusa. To samo słowo ma trzymać wierzącego w Jezusa, a wierzący w Jezusa może oczekiwać, że będzie to czynić, tak samo jak podtrzymuje słońce czy księżyc. To samo słowo mocy ma trzymać chrześcijanina na jego torze, tak jak trzyma słońce na jego torze. Chrześcijanin, który złoży swoją ufność w tym słowie, iż ono będzie go podtrzymywać, tak jak pokłada w nim ufność, iż będzie podtrzymywać słońce, przekona się, że to słowo potrzyma go, jak podtrzymuje słońce.
Kiedy pomyślicie o tym tekście jutro rano, wstając, pomyślcie, że Bóg podtrzymuje słońce. Nie zdziwi was to, bo tego od Niego oczekujecie, więc nie będziecie spoglądać z niepokojem, czy słońce czasami nie spada ze swojego miejsca. Potem pójdziecie do swoich obowiązków, zajęci swoimi sprawami, pozostawiając zadanie podtrzymywania słońca wyłącznie Bogu, do którego ono należy. Kiedy więc obudzicie się jutro rano, spodziewajcie się, że to samo słowo mocy podtrzyma was, jak podtrzymuje słońce; zostawcie także to zadanie Bogu i przystąpcie do swoich obowiązków ze wszystkich sił, wkładając cały umysł w pracę. Niech Bóg troszczy się o to, co należy do Niego, a wy skierujcie swoje myśli na to, co On dał wam do wykonania. W ten sposób służcie Bogu „całym umysłem”. Nie jesteśmy w stanie samodzielnie zachować się od upadku, podtrzymywać siebie, Bóg też nie powierzył nam tego zadania.
Nie kłóci się to z tekstem: „Kto mniema, iż stoi, niechaj baczy, aby nie upadł”, ponieważ w ten sposób człowiek polega na Bogu, który go podtrzymuje, a nie na własnych wysiłkach. Kto stale pamięta, że Bóg go podtrzymuje, i że musi być podtrzymywany, nie będzie się chełpił tym, że stoi. Gdyby musiano mnie tu przynieść dzisiaj, zupełnie bezradnego, a dwaj lub trzej bracia musieliby stać przy mnie i podtrzymywać mnie, żebym nie upadł, to nie byłoby zbyt uprzejme z mojej strony powiedzieć: „Spójrzcie, jak potrafię stać”. To nie ja stałbym. Nie potrafiłbym stać. Gdyby tylko przestali mnie podtrzymywać, upadłbym.
Zupełnie tak samo jest z chrześcijaninem. Słowo Boże mówi o chrześcijaninie: „Kimże ty jesteś, że osądzasz cudzego sługę? Czy stoi, czy pada, do pana swego należy; ostoi się jednak, bo Pan ma moc podtrzymać go” (Rzym. 14,4). Człowiek, którego Bóg podtrzymuje – który ufa Bogu, iż go podtrzyma i wie, ze tylko Bóg może go podtrzymać – nie może powiedzieć: „Stoję, więc nie ma niebezpieczeństwa, że mogę upaść”. Czy istnieje niebezpieczeństwo, że człowiek może upaść, kiedy Bóg go podtrzymuje? Oczywiście nie. Jedynie wtedy, kiedy człowiek próbuje wyrwać się z rąk Pana i sam się podtrzymywać, a następnie chełpi się, że stoi, zagraża mu niebezpieczeństwo, a właściwie już upadł. Kiedy wyrywa się z rąk Pana, jest skazany na upadek.
Czytajmy dalej pierwszy rozdział Listu do Hebrajczyków: „Dokonawszy oczyszczenia z grzechów, zasiadł po prawicy majestatu na wysokościach” Hebr. 1,3.
Kiedy zasiadł po prawicy Bożej? Jak dawno temu? Dawno temu, kiedy powstał z martwych i wstąpił do nieba – niemal przed dziewiętnastoma wiekami. Jednak zwróćcie uwagę, że zanim tam zasiadł, dokonał oczyszczenia z grzechów. „Dokonawszy” – czas przeszły – „oczyszczenia z grzechów, zasiadł”. Czy cieszycie się z tego? Czy cieszycie się, że On tak dawno dokonał dla was oczyszczenia z grzechów? W Nim to jest. W Nim to znajdujemy. Dziękujmy Mu, że tak jest. Tak mówi Słowo.
„I stał się o tyle możniejszym od aniołów, o ile znamienitsze od nich odziedziczył imię. Do którego bowiem z aniołów powiedział kiedykolwiek: Tyś jest Synem moim, Jam cię dziś zrodził? I znowu: Ja mu będę ojcem, a on będzie mi synem? I znowu, kiedy wprowadza Pierworodnego na świat, mówi: Niechże mu oddają pokłon wszyscy aniołowie Boży. O aniołach wprawdzie mówi: Aniołów swych czyni On wichrami, a sługi swoje płomieniami ognia; lecz do Syna: Tron twój, o Boże, na wieki wieków”.
Jakie jest Jego imię? Jak Ojciec Go nazywa? Bogiem. „Tron twój, o Boże”. Takie jest Jego imię. Na jakiej podstawie je nosi? „Stał się o tyle możniejszym od aniołów, o ile znamienitsze od nich odziedziczył imię”. My nosimy nazwiska, które dziedziczymy. Możemy mieć wiele imion, ale tylko jedno nazwisko dziedziczymy, mianowicie nazwisko ojca. Staje się ono naszym, kiedy tylko zaczynamy istnieć i tylko dlatego, że istniejemy. Z faktu naszego istnienia wynika, że je mamy – należy do nas z natury. Pan Jezus „odziedziczył” imię „Bóg”. Zatem to imię należy do Niego z racji Jego istnienia. Należy do Niego z natury. Zatem jaka jest Jego natura? Jest to natura Boga. Jego imię to Bóg, ponieważ On jest Bogiem. On nie nazywał się inaczej i nie został nazwany Bogiem, aby stać się Bogiem, ale był Bogiem i został nazwany Bogiem, ponieważ jest Bogiem.
„Berłem sprawiedliwym berło Królestwa twego. Umiłowałeś sprawiedliwość, a znienawidziłeś nieprawość: Dlatego namaścił cię, o Boże, Bóg twój olejkiem wesela jak żadnego z towarzyszy twoich”.
I nadal Ojciec mówi:
„Tyś, Panie, na początku ugruntował ziemię, i niebiosa są dziełem rąk twoich; one przeminą, ale Ty zostajesz; i wszystkie jako szata zestarzeją się, i jako płaszcz je zwiniesz, jako odzienie, i przemienione zostaną; ale tyś zawsze ten sam”.
On się nie zmienia. Zwróćcie uwagę na dobór słów: „one przeminą”, „Ty zostajesz”; „przemienione zostaną”, „tyś zawsze ten sam”. Podczas gdy one przemijają i przemieniają się, nie ma przemijania w Nim – On zostaje. Kiedy one zostaną zwinięte i zmienione, On się nie zmieni – jest zawsze ten sam.
„I nie skończą się lata twoje. A do którego z aniołów powiedział kiedy: Siądź po prawicy mojej, aż położę nieprzyjaciół twoich jako podnóżek stóp twoich. Czy nie są oni wszyscy służebnymi duchami, posyłanymi do pełnienia służby gwoli tych, którzy mają dostąpić zbawienia? Dlatego musimy tym baczniejszą zwracać uwagę na to, co słyszeliśmy, abyśmy czasem nie zboczyli z drogi. Bo jeśli słowo wypowiedziane przez aniołów było nienaruszalne, a wszelkie przestępstwo i nieposłuszeństwo spotkało się ze słuszną odpłatą, to jakże my ujdziemy cało, jeżeli zlekceważymy tak wielkie zbawienie? Najpierw było ono zwiastowane przez Pana, potem potwierdzone nam przez tych, którzy słyszeli, a Bóg poręczył je również znakami i cudami, i różnorodnymi niezwykłymi czynami oraz darami Ducha Świętego według swojej woli”.
Jak dotąd istnieje wyraźna różnica między Chrystusem a aniołami. Po której stronie w tym porównaniu znajduje się Chrystus? Po stronie Boga, a aniołowie oddają Mu cześć. A skoro słowo aniołów obowiązywało, zaś jego zlekceważenie spotkało się z słuszną odpłatą, to jak my unikniemy kary, jeśli zlekceważymy słowo Tego, który jest większy od aniołów? Jak unikniemy kary, jeśli zlekceważymy słowo Boga wypowiedziane przez Niego samego?
Teraz przyjrzyjmy się innemu porównaniu.
„Bo nie aniołom poddał świat, który ma przyjść, o którym mówimy”.
Występuje tu nawiązanie do dwóch światów, o których mówiliśmy wczoraj. Bóg powiedział, że położy nieprzyjaźń między człowiekiem a szatanem. To daje człowiekowi szansę wybrania, w którym świecie chce być. My wybraliśmy przyszły świat. Nie aniołom poddał Bóg ten świat; o tym jest tu mowa. Przyszły świat, który wybraliśmy, nie został poddany aniołom.
„Stwierdził to zaś ktoś, kiedy gdzieś powiedział: Czymże jest człowiek, że pamiętasz o nim? Albo syn człowieczy, że dbasz o niego?”
Jaki jest cel, jakie jest znaczenie użycia w tym tekście słowa „zaś”? On nie poddał go aniołom, ale powiedział to o człowieku. Czy to sugeruje, że poddał go człowiekowi? Co myślicie? Spójrzmy jeszcze raz. „Bo nie aniołom poddał świat, który ma przyjść, o którym mówimy. Stwierdził to zaś” – jaką częścią mowy jest „zaś”? Łącznikiem. Łącznik łączy dwie części zdania. Jednak to jest szczególny rodzaj połączenia – połączenie rozłączne. Łącznik łączy dwie części razem, zaś rozłączenie sugeruje ich rozdzielenie. Jest to łącznik w tym sensie, że łączy dwa zdania, a rozłączny w tym sensie, że oddziela dwie myśli zawarte w dwóch zdaniach.
Wielu ludzi mówi: „Wierzę w Biblię, ale…”; „Wierzę, że Pan przebacza grzechy, ale…”; „Wyznaję moje grzechy, ale”. To „ale” oddziela pierwszą część zdania od tego, co powiedzieli dalej; oznacza, że wcale nie wierzą w to, co powiedzieli. Jakie dwie myśli są rozdzielone przez owo „zaś” w Hebr. 2,6? A przede wszystkim, kim są dwie osoby rozdzielone przez „zaś”? Jedna to aniołowie, druga to człowiek. Bóg nie poddał przyszłego świata aniołom, ale poddał go komuś innemu, a mianowicie człowiekowi. Studiujmy tę błogosławioną prawdę.
„Stwierdził to zaś ktoś, kiedy gdzieś powiedział: Czymże jest człowiek, że pamiętasz o nim? Albo syn człowieczy, że dbasz o niego? Uczyniłeś go na krótko nieco mniejszym od aniołów, chwałą i dostojeństwem ukoronowałeś go, wszystko poddałeś pod stopy jego. A poddawszy mu wszystko, nie pozostawił niczego, co by mu poddane nie było. Teraz jednak nie widzimy jeszcze, że mu wszystko jest poddane; widzimy raczej tego, który na krótko uczyniony został mniejszym od aniołów, Jezusa”.
Jakiego widzimy Jezusa? „Uczynionego mniejszym od aniołów”. Znowu podkreślona jest różnica między Chrystusem a aniołami. W poprzednim porównaniu widzieliśmy Jezusa jako większego od aniołów, tutaj zaś jako mniejszego od aniołów. Dlaczego? Ponieważ człowiek został uczyniony jako mniejszy od aniołów, a przez grzech poniżył się jeszcze bardziej. Teraz więc „widzimy raczej tego, który na krótko uczyniony został mniejszym od aniołów, Jezusa, ukoronowanego chwałą i dostojeństwem za cierpienia śmierci, aby z łaski Bożej zakosztował śmierci za każdego”. Widzimy Jezusa jako człowieka w miejscu, w jakim człowiek znalazł się w wyniku grzechu, poddanego śmierci. Jak pewne jest to, że Jezus był na miejscu Boga, tak pewne jest to, że przyszedł na miejsce, w którym jest człowiek.
Musimy wyjaśnić tutaj jeszcze jedną myśl. Ten, który był z Bogiem, gdzie jest Bóg, jest z człowiekiem, gdzie jest człowiek. Który był z Bogiem jak Bóg jest, jest z człowiekiem jak człowiek jest. Który był jedno z Bogiem jak Bóg jest, jest jedno z człowiekiem jak człowiek jest. Jak pewne jest, że miał tam naturę Boga, tak pewne jest, że ma tutaj naturę człowieka.
Przeczytajmy to błogosławione zapewnienie z Pisma Świętego na zakończenie dzisiejszej lekcji. Werset 10.:
„Przystało bowiem, aby Ten, dla którego i przez którego istnieje wszystko, który przywiódł do chwały wielu synów, sprawcę ich zbawienia uczynił doskonałym przez cierpienia. Bo zarówno ten, który uświęca, jak i ci, którzy bywają uświęceni, z jednego są wszyscy”.
Chrystus uświęca, a człowiek jest uświęcany, a ilu ich jest? Jeden. W niebie był Chrystus i Bóg, a ilu ich było? Jeden pod względem natury. Jak więc jest On z człowiekiem na ziemi i jak wielu ich jest? Jeden – „z jednego są wszyscy”.
„Z tego powodu nie wstydzi się nazywać ich braćmi, mówiąc: Będę opowiadał imię twoje braciom moim, będę cię chwalił pośród zgromadzenia”.
Ten czas zbliża się szybko, kiedy Chrystus w zgromadzeniu zainicjuje pieśń uwielbienia.
Pamiętaj, że słowa cytatu pochodzą od Chrystusa.
„I znowu: Ufność w nim pokładać będę”. Oto Chrystus przemawia słowami psalmów.
„I znowu: Otom Ja i dzieci, które dał mi Bóg. Skoro zaś dzieci mają udział we krwi i w ciele, więc i On również miał w nich udział, aby przez śmierć zniszczyć tego, który miał władzę nad śmiercią, to jest diabła, i aby wyzwolić wszystkich tych, którzy z powodu lęku przed śmiercią przez całe życie byli w niewoli. Bo przecież ujmuje się On nie za aniołami, lecz ujmuje się za potomstwem Abrahama. Dlatego musiał we wszystkim upodobnić się do braci” Hebr. 2,13-17.
Ten, który był jedno z Bogiem, stał się jedno z człowiekiem.

Wykład 12 z 26 wykładów A.T. Jones’a, wygłoszonych na Generalnej Konferencji Adwentystów Dnia Siódmego w 1895 roku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *